niedziela, 29 lipca 2012

MoCny motylek


Choćbym nie wiem jak się starała, dziś nie uda mi się wyrobić normy dziesięciu pocztówek, za moment bowiem wybije północ. Po cudownej nawałnicy jaka przeszła nad moją gminą, długo nie było prądu. Pewnie słyszeliście o tym w telewizji, dziś mogliśmy się popodziwiać na szklanym ekranie. Gmina Dąbrówka na drodze burzy, powyrywane drzewa zerwane dachy, latające kombajny etc.: Uwierzcie mi na słowo ten ewenement pogodowy trwał niespełna 5 minut. Słońce upał... żar jak co dzień no i człowiek zdycha starając schować się w cieniu, gdy zaczęło grzmieć sądziłam, że to ojciec popsuł kosiarkę :D... taa... po chwili zerwał się wiatr, więc spokojnie zamknęłam okna błysnęło raz, drugi... drzewa się wygięły, deszczu spadło tyle co nic, bo tak szybko przeleciało i koniec. Wychodzę z domu... wszystko cacy tylko prądu nie ma, a ja właśnie pocztówki wybierałam do zamówienia. No trudno, zaraz włączą. Wychodzę na szosę, skręcam za zakręt i hmm tu chyba przeszło tornado O.o Tak to wyglądało. Front przeszedł tuż obok nas, po obu stronach zniszczenia, a my radosna enklawa spokoju. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Kiedy jechałam po dziecko sprawdzałam tylko czy bocianów nam nie zwiało. Na szczęście nie.. za to dwie miejscowości dalej tragedia.
Współczuję tym ludziom, bo tak jak podczas powodzi nie jęczę. Wiadomo gdzie może wylać i nie będę płakała, że komuś dom zalało jak go stawiał świadomie na terenie zalewowym – wybaczcie, takie mam zdanie. Może ostre, ale własne. Tak tutaj... wiatru nie przewidzisz, a naprawdę dachy pozrywało ostro. Dobrze, że nie ma ulew, a ludzie tu są zaradni naprawią, sąsiedzi pomogą.
Tak żeby nieco złagodzić te moje wyraźnie już senne i bezsensowne wywody, przedstawię Wam pocztówkę od Ewy (decollage), którą przysłała mi z początkiem czerwca. Karteczka pochodzi z serii MoC, a nawiązując do jej tematu Ewa rozpisuje się nad brakiem motyli w tym roku. Faktem jest, że u Nas też było ich niewiele, zapewne przez wyjątkowo ciepłą zimę, która niebezpiecznie przyspieszyła wylęg i gwałtowne nadejście chłodu, który przetrzebił populację wraz z wieloma drzewkami owocowymi... Ale pod koniec lipca w Małopolsce motyli było mnóstwo. Nie widziałam wprawdzie niebieskich, jednak wybór barw był znaczący, a Daniel na każdej wycieczce ścigał te zwiewne i urocze stworzonka. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz