sobota, 11 sierpnia 2012

Kawa raz! Na wynos proszę!

Kilka dni temu przyszło do mnie specjalne zamówienie. Kawa na wynos od Marty(Spiaca), która wystawiła mi za nią wyjątkowo niski rachunek, a zapewniam przyszła gorąca i to z całym zestawem bułeczek. Taki „Koncert Życzeń” to ja mogę nawet codziennie. Co do jednego Marta miała rację spodziewałam się innej kawy, ale ta ucieszyła mnie podwójnie, bo to przecież NI! W dodatku na odwrocie „kawowa historia”. Znam skądś ten scenariusz. Wstaję przecieram oczy i … no jasne kawa. Ja to przynajmniej z mlekiem, ale Paweł przed odpaleniem silnika wypije dwie czarne i to mocne. Do tego dodajemy papierosy, ja jednego on cały zestaw. W lepsze dni zjem choć śniadanie i tak oto człowiek sam się wykańcza. Ostatnią kawę piję koło 22.00 i nie śpię, no bo jak? Ale przecież coś zawsze się znalazła i trzeba było ustać na nogach. W sumie kaw nie wypijam tak dużo patrząc na statystykę domową. Przeciętnie dwie – trzy dziennie. Mój rekord to 7 podczas egzaminów + Pu-ehr bo inaczej nie dałabym rady i padła na zawał.


W weekend miałam się wyspać, ale nie wypaliło. Przez kalosze rozwaliłam sobie nogę i boli jak diabli. Pokarało mnie, trzeba było jechać w mokrych butach... rozgrzałyby się. Obyś choć ty spała Martusiu – dzięki za miłe słowa. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz