18 czerwca
bieżącego roku w ramach forumowego fav tag`u Agnieszka
(AgnieszkaPL) przesłała do mnie jedną ze wspanialszych
pocztówek, jakie dotąd otrzymałam. Nie jestem może taką fanką
starych plakatów jak Ata_, ale doceniam ich wyjątkowe piękno,
dlatego właśnie pocztówkowy reprint oryginalnego plakatu z opery
Turandot, przypadł mi do gustu.
Agnieszka na
odwrocie zmieściła krótki opis „niedokończonej opery w trzech
aktach”, ale ja wolę napisać własny. Turandot to dzieło
autorstwa Giacoma Pucciniego, które po jego śmierci dokończył
Franco Alfano. Miałam przyjemność oglądać ją wieki temu w
Teatrze, ale byłam zdecydowanie za młoda by ją docenić. Opera to
trudny gatunek i nie jest wcale łatwo się w niej „zakochać”.
Sama Turandot to historia miłości i nienawiści, brzmi banalnie
prawda? Chińska księżniczka poprzysięgła bowiem, że nigdy nie
odda się mężczyźnie, mszcząc się niejako za losy żyjącej
przed laty księżniczki Lou-Liong. Kandydatom do swej ręki zadaje
trzy arcytrudne zagadki, by po uzyskaniu błędnej odpowiedzi stracić
ich na oczach tłumu. Wszyscy wokół poddani, ojciec i doradcy
cierpią, mając nadzieję, że potok krwi w końcu się zakończy...
Czy warto zapoznać się ze sztuką bliżej? O tak, bo jej kolejne
interpretacje i kostiumy zawsze powalają na kolana. Dlatego właśnie
nie zdradzę Wam zakończenia, skoro jednak na początku była
nienawiść, na końcu musi być... miłość.
Turnadot jest
jedną z wielu postaci tego typu tak w teatrze, filmie jak i
historii, żeby wspomnieć choćby Carycę Katarzynę. Kto skojarzył
się Wam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz