No i moje pierwsze wolne dni, które
mieliśmy spędzić na wycieczkowaniu się zakończyły się w
Krakowie u teściów, a jedyna wycieczka jaką odbyłam to wizyta z
synkiem u dentysty. Jakiż ten świat niesprawiedliwy. Po drodze
przeszliśmy się wprawdzie po Kielcach i Chęcinach, ale to nie
sezon i nic – dosłownie NIC – nie było otwarte. Nawet kartek
nie bardzo miałam jak kupić. Udało mi się dorwać kilka w kiosku
na ryneczku, ale mieli je na sztuki i jeden jedyny wzór. Nawet mi
nie starczyło, by wszystkim, których chciałam obdarować wysłać niespodzianki.
Do tego w księgarni dostałam kilak Wielkanocnych, ale... wciąż
nie wyczerpałam listy obdarowywanych.
Może jutro uda mi się wyrwać z
rodzinnej imprezy na Wawel? Choć tyle... będę liczyła na cud i trochę słońc!
Tymczasem cuda mam oczywiście w
skrzynce i nie wiem od czego zacząć, ale zapewne najlepiej będzie
od zaległości! A wśród nich jest cudowne La Paz od Izy. Stolica
Boliwii jak przystało na tę część świata zachwyca kolorami.
Któż nie chciałaby spotkać na ulicy prawdziwego pucybuta w
dodatku odzianego w strój przystający bardziej do oddziałów
specjalnych? Przywieźć do domu kolorowe cuda – wytwór wprawnych
rąk miejscowej ludności i odwiedzić najwyżej położone... no
właśnie WSZYSTKO. Bo Boliwia to zagłębie najwyżej położonych
miejsca na świecie, poczynając od stolicy, a kończąc na jeziorze
Titicaca. Mnie urzekł fakt, iż w tym państwie piwo nie rozgazowuje się nigdy... Przy moim zawrooootnym tempie picia to wartościowa
informacja i prawdziwa zaleta.
Niewątpliwie na tej pocztówce widoczny jest cały urok Boliwii, czyli kolory, kolory i jeszcze raz kolory :) bardzo lubię takie kartki, z których bije klimat danego miejsca! :) Ja nie mam żadnej kartki z Boliwii w swoich zbiorach.
OdpowiedzUsuńWszystko jeszcze przed tobą :)
Usuńświetna kartka :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za życzenia Świąteczne. Nawet jeśli nie z Boliwii :D.
OdpowiedzUsuń