piątek, 20 czerwca 2014

Autoanaliza stosowana

Coś chciałam i nie wiem co, znów zrobiłam się senna, czas chyba na kolejną herbatę – moje lekarstwo na przysypianie (dzięki Nika za podpowiedź, bo już traciłam nadzieję na resztki przytomności). Tak sobie siedzę i próbuję się w sobie zebrać do dalszych porządków, do zrobienia prania i co najważniejsze do tej nieszczęsnej pracy. W tym roku jakoś kiepsko mi to wychodzi. Przybija mnie niemal wszystko, mam tylko krótkie zrywy, obiecuję sobie, że to już dziś, zaraz, teraz i wielkie nic z tego wychodzi. Zaczynam się zastanawiać, czy ja się czasem nie boję tego co nastanie po obronie. Czy to nie ten wewnętrzny lęk mnie tak paraliżuje, bo może studia to tylko kolejna wymówka do odwlekania takiej pełnej dorosłości. Może to taki pretekst do udawania, że wciąż się jest tym młodym i beztroskim, mimo że od lat wcale tak nie jest? Przyznam się, że najgorzej wychodzi mi autoanaliza. Wolę jednak uciec od tego i zająć się bardziej nieco przyziemnie pocztówkami. W końcu jednak zbiorę się w sobie i może sama siebie pozytywnie zaskoczę.
Kolejna kartka i kolejna historia, tym razem przysłana mi przez Rase – Litwinkę mieszkającą w Wielkiej Brytanii wraz ze swym mężem i dziećmi. To prawdziwie mieszana rodzina, ponieważ małżonek pochodzi z Pakistanu. Przyszło mi do głowy, że ten typ kosmopolitycznych mieszanek mnie cieszy. W radosny sposób dowodzi bowiem, że naprawdę możemy wzbić się ponad podziały.

1 komentarz:

  1. Też robi mi się miło, kiedy wiem, że ludzie mogą wybić się ponad podziały i stereotypy. Najciekawsza rodzina, z jaką miałam styczność, to rodowity amerykanin, jego żona, peruwianka, dwoje ich adoptowanych dzieci - córka z Hawajów i syn afroamerykanin oraz ich rodowity syn, pół-peruwiańczyk. Niezły miks kulturowy i to w jednej rodzinie! :)
    A pocztówka z tego posta po prostu świetna - lubię takie grafiki, mają swój szczególny urok.

    OdpowiedzUsuń