Nigdy
nie czytałam książki Kazimierza Nowaka „Rowerem i pieszo przez
Czarny Ląd”, ale teraz skoro Ola (Kalpana)
zachwala ją na pocztówce z samym autorem, będę musiała się w
nią zaopatrzyć o ile nie leży gdzieś wśród pozostałych Naszych
domowych zbiorów. Czeka mnie zapewne przebrnięcie przez katalog
ojca nim wybiorę się do księgarni. Swoją drogą, gdy Eryk był
mały tak właśnie nazywał pokój dziadka – księgarnia... jakoś
nie mogło mu wejść w krew biblioteczka, a ilość książek w
pomieszczeniu nieodłącznie kojarzyła mu się ze sklepem z tymi
właśnie.
Ola
pisze, że wyczyn Nowaka jej imponuje, mnie chyba też, ale nie
wyczyn sam w sobie, a niezbędne do tego samozaparcie, upór i ta
odrobina szczęścia, która zawsze jest potrzebna przy tego typu
przedsięwzięciach. W górnym rogu kartki na obrysie Afryki
zaznaczono trasę podróżnika, której przebycie wydaje się być po
prostu nadludzkim wyczynem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz