Choćbym
nie wiem jak się starała, dziś nie uda mi się wyrobić normy
dziesięciu pocztówek, za moment bowiem wybije północ. Po cudownej
nawałnicy jaka przeszła nad moją gminą, długo nie było prądu.
Pewnie słyszeliście o tym w telewizji, dziś mogliśmy się
popodziwiać na szklanym ekranie. Gmina Dąbrówka na drodze burzy,
powyrywane drzewa zerwane dachy, latające kombajny etc.: Uwierzcie
mi na słowo ten ewenement pogodowy trwał niespełna 5 minut. Słońce
upał... żar jak co dzień no i człowiek zdycha starając schować
się w cieniu, gdy zaczęło grzmieć sądziłam, że to ojciec
popsuł kosiarkę :D... taa... po chwili zerwał się wiatr, więc
spokojnie zamknęłam okna błysnęło raz, drugi... drzewa się
wygięły, deszczu spadło tyle co nic, bo tak szybko przeleciało i
koniec. Wychodzę z domu... wszystko cacy tylko prądu nie ma, a ja
właśnie pocztówki wybierałam do zamówienia. No trudno, zaraz
włączą. Wychodzę na szosę, skręcam za zakręt i hmm tu chyba
przeszło tornado O.o Tak to wyglądało. Front przeszedł tuż obok
nas, po obu stronach zniszczenia, a my radosna enklawa spokoju.
Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Kiedy jechałam po dziecko
sprawdzałam tylko czy bocianów nam nie zwiało. Na szczęście
nie.. za to dwie miejscowości dalej tragedia.
Współczuję
tym ludziom, bo tak jak podczas powodzi nie jęczę. Wiadomo gdzie
może wylać i nie będę płakała, że komuś dom zalało jak go
stawiał świadomie na terenie zalewowym – wybaczcie, takie mam
zdanie. Może ostre, ale własne. Tak tutaj... wiatru nie
przewidzisz, a naprawdę dachy pozrywało ostro. Dobrze, że nie ma
ulew, a ludzie tu są zaradni naprawią, sąsiedzi pomogą.
Tak
żeby nieco złagodzić te moje wyraźnie już senne i bezsensowne
wywody, przedstawię Wam pocztówkę od Ewy (decollage),
którą przysłała mi z początkiem czerwca. Karteczka pochodzi z
serii MoC, a nawiązując do jej tematu Ewa rozpisuje się nad
brakiem motyli w tym roku. Faktem jest, że u Nas też było ich
niewiele, zapewne przez wyjątkowo ciepłą zimę, która
niebezpiecznie przyspieszyła wylęg i gwałtowne nadejście chłodu,
który przetrzebił populację wraz z wieloma drzewkami owocowymi...
Ale pod koniec lipca w Małopolsce motyli było mnóstwo. Nie
widziałam wprawdzie niebieskich, jednak wybór barw był znaczący,
a Daniel na każdej wycieczce ścigał te zwiewne i urocze
stworzonka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz