Miało być tak
pięknie, a spać nie mogę. Poszłabym najchętniej udusić matkę,
bo przez jej „geniusz” o 23.20 jechałam usypiać ukochanego
królika Dannego. Rano będę musiała wyjaśnić dziecku dlaczego
Mishy nie ma, a to nie będzie wcale łatwe, ani przyjemne. Zresztą
usypianie zwierzaka, który patrzy na Ciebie ufnie i tuli się już
samo w sobie do przyjemnych nie należy. Wet patrzył się na mnie
jak na głupią, kiedy walcząc z potokiem łez uparłam się, że
sama zrobię zastrzyk. Ja - bo mnie nie będzie się bał. Ale czego
ma się bać królik i to taki na „pasztet”? Trzymanie rannego
jest nieekonomiczne. Wiem, że facet chciał polepszyć mi humor, ale
w połączeniu z komentarzami winnej całego zajścia wyszło nie
najlepiej. Eh no nie mogę, nadal płaczę. Miałam sobie poprawiać
humor, a nie go pogarszać, a kartka stała się pretekstem do
uzewnętrznienia się – bo gdzieś muszę to zrobić.
23 maja 2012
roku z Wrocławia wyruszył do mnie fav tag. Nadawczynią była
Ewa (decollage), która jak zwykle rozweseliła mnie
swoją przemiłą wiadomością. Jeśli nie wiecie, to Ewa ma w swoim
sposobie pisania, coś kojącego, a to niezwykły dar. Na kartce
zniewalające zdjęcie Janka Walczewskiego z maską klasycznego
amerykańskiego auta w roli głównej.
Rozumiem co Ewa
miała na myśli pisząc, o miłości do takich aut. Nazwanie go
krążownikiem, też jak najbardziej na miejscu, ale koleżanka chyba
nie docenia swoich zdolności do parkowania... Najwyżej w poprzek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz