Żebyście
nie mówili, że zaniedbuję własny kraj – właśnie doszła do
mnie pocztówka od Dominika z UNESCO tagu z naszego forum. Na
niej zaś Jankowe zdjęcie Wieliczki. Część z Was już wie, że w
tym roku miałam przyjemność... dodam wątpliwą... odwiedzić tę
kopalnię z dziećmi. Nastałam się w kolejce ponad godzinę (przez,
którą Danny zdążył się już znudzić i musiałam go nosić),
potem poczekałam sobie za kasami, powiedzmy 20 minutek... no i
prawie 4 godziny zwiedzania z dzieckiem na rękach. Tak to robi
swoje... Czy to popsuło wrażenia? Jasne, że tak! Chodzi jednak o
coś innego. Wieliczka jest przereklamowana, dwa lata temu byliśmy w
Bochni, jeszcze nie interaktywnej i powiem Wam, że podobało mi się
o wiele bardziej, mimo że zwiedzanie było krótsze. Było tanio,
bez kolejek, przewodnicy nie ugładzali prawdy, dzieciaki ganiały po
korytarzach...
Niezależnie
zatem od Sanatorium alergologicznego w szybie Kinga i mnóstwa
sklepów oraz nie zapominajmy najniżej położonej kolektury
Totolotka, wolę mniej obleganą, a starszą kopalnię, nie tak znowu
dalej od Krakowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz